środa, 5 marca 2014

Na wyspach

Z Ubud znalazłam dobrą ofertę transportu na malutkie wyspy Gili przy Lombok. Bilet otwarty w dwie strony z moim brakiem planu i niezdecydowaniem był najlepszą opcją. Tym sposobem o 12 byłam już na Gili Trawagan. Obeszłam całą wyspę w ciągu kilku godzin ( myślę, że normalnie zajęłoby to maksymalnie dwie) zatrzymując się na taplanie w krystalicznej wodzie, na lunch, poszukiwanie alternatywnego noclegu i rozmowy z ludźmi. Miejsce, w którym się zatrzymałam nie było złe - pokój z podwójnym łóżkiem i łazienką oraz śniadanie i wifi w cenie wieloosobowego pokoju w hostelu - ale marzyła mi się chatka z widokiem na morze. Ostatecznie nie znalazłam nic względnie taniego i zostałam tam cztery noce wybierając codziennie kawę i bananowe naleśniki na śniadanie :)

Kawa na Bali oraz na wyspach Gili i Lombok (pewnie w całej Indonezji) bardzo przypomina naszą fusiastą plujkę :) Sposób parzenia jest ten sam, tyle tylko, że fusy zmielone są o wiele drobniej a zamiast szklanki z duralexu jest filiżanka lub mała szklaneczka. Ziarna rosną na Bali, więc smak też jest lepszy. Łagodny i nie kwaśny. Mniam.

Wracając do wyspy to następnego dnia wykupiłam "wycieczkę" na snurkowanie. Małą łódką ze szklanym dnem popłynęliśmy w trzy miejsca wokół trzech wysp Gili. Gili Nemo, Air i Gili T. Ryby i rafa koralowa przy Borneo wydawały mi się piękne ale te wokół Gili są po prostu bajką. Widoczność bez przesady sięga ponad dwudziestu metrów. Ilość różnego rodzaju ryb oraz kolory i kształty koralowców oszałamiają. A na dodatek widać żółwie na dnie :) lub jeśli jest się szczęściarą można napotkać żółwia płynącego tuż przed tobą :D Byłam tak zachwycona, że zdecydowałam się na powtórkę kolejnego dnia.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz