poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Groszkowa Panienka czyli spacer po bagnach






Osoby, które znają mnie trochę lepiej wiedzą jak bardzo lubię bagna i wszelkiego rodzaju mokradła. Niektórzy być może pamiętają nawet romantyczną historię Groszkowej Panienki utopionej w szczecińskich Syrenich Stawach ;) Uwielbiam chodzić po szuwarach i podglądać przyrodę, szukać ptaków i pięknych kwiatów. Takie miejsca działają na mnie uspokajająco i pozwalają pozbierać myśli. Między innymi dlatego po każdej przeprowadzce staram się przeglądać dokładnie okolicę i znaleźć pachnące zgnilizną tereny ;) W Szczecinie moje ulubione miejsce na obserwację to bagna na tyłach jeziora Głębokiego. We Wrocławiu nie udało mi się znaleźć bagien odpowiadających moim wyobrażeniom, natomiast w Anglii jest ich pełno. Anglia to przecież kraj bluszczu, mchów, dziko rosnących żonkili i tajemniczej mgły. To ciemnozielona przestrzeń, mroczne kanały i śpiewające w trawach ptaki. Mokradła jakich dusza zapragnie, szczególnie na wsi. A że na wsi obecnie mieszkam znalazłam przepiękne bagienka zupełnie niedaleko.

Robiąc zdjęcia nie po raz pierwszy dotarło do mnie jaką frajdę sprawia mi patrzenie na te z pozoru zwykłe miejsca w trochę bardziej "artystyczny" sposób. Chciałabym aby inni poczuli trochę magii jaka unosi się nad takimi szuwarami. Na marginesie ciekawa jestem czy chociaż jedna osoba oglądając moje zdjęcia czuje to samo co ja podczas ich robienia. Byłoby to niezwykłe osiągnięcie. W każdym razie przebywając w tej pięknej okolicy do głosu doszła intuicja. Poczułam, że moja praca powinna być związana z tym co lubię robić i w czym jestem dobra. Nie wiem tylko jak taką pracę znaleźć.

Nigdy nie miałam odwagi zostawić dobrej pensji i zostać kelnerką. Nie miałam też odwagi wejść do lokalu i zapytać czy kogoś szukają. Może teraz jest odpowiedni na to moment? Po pierwsze nie mam nic do stracenia a po drugie, w przeciwieństwie do Polski, tu będę mogła utrzymać się nawet z minimalnej płacy. Jeśli nie będę kelnerką nie przekonam się jak działa kawiarnia od wewnątrz i nie będę mogła zweryfikować marzenia o własnej kafejce. Nie można marnować czasu na strach, trzeba działać.

8 komentarzy:

  1. madry pomysł , popieram sam mam doswiadczenie w amerykanskim pubie , dobra szkoła przetrwania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ehhh...latem na bagnach jest dużo komarów :p
    Wodę zdecydowanie bardziej wolę pod postacią leśnej, polnej rzeczki, najlepiej takiej pokręconej z pochylonymi wierzbami nad lustrem wody lub strzelistymi brzozami na zakręcie ;)
    Popieram pomysł pracy w kawiarni, raczej nie oszczędzisz za dużo, ale poznasz organizację pracy takiego punktu. Sprawa bardzo ważna - jakiś rok temu znajomi otworzyli pizzernie i.... na początku mieli sporo wpadek - właśnie organizacyjnych związanych z obsługą klientów, wydawaniem posiłków, wysyłaniem kierowcy itp itd.... no ale dziś to już inna liga :)
    Dlatego uważam, że taki szlif dobrze Ci/biznesowi zrobi :)

    A co do kawiarni to nie oszukujmy się - chyba 80% sukcesu to lokalizacja...
    Niedawno zamknęli obok mojego osiedla przytulną kawiarnię, nawet ciekawa, no.. może "mieszcząca się w standardzie" - ale to nie 'to' miejsce => brak ruchu i raptem 4-5mc minęło i pewnego dnia... za szybą gazety, światło zgaszone...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ps.
      Polecam czasami wrócić do filmu The Bucket List :)
      (http://www.filmweb.pl/Choc.Goni.Nas.Czas)

      Usuń
    2. Oglądałam kilka razy i mam swoją listę :)

      Usuń
    3. To jeszcze na szybko dorzucę Into the Wild :)

      Usuń
    4. Widziałam :) Chociaż szczerze mówiąc trafia do mnie tylko częściowo. Chyba za bardzo lubię luksus, żeby zostawić wszystko i zaszyć się w pustkowiach ;) Ale film faktycznie daje do myślenia w kontekście marzeń i życia w zgodzie ze samym sobą.

      Usuń
    5. A jeśli chodzi o komary to w tym roku zostały tak wymrożone, że raczej nie będą nam dokuczać :)

      Usuń